Obiecana kołderka patchworkowa :)
Tkaniny na kołderkę wybierała mama maluszka.
Najpierw prasowanie, aby zdekatyzować materiał, by się nie skurczył :)
Potem krojenie kwadracików, układanie
I zszywanie, prasowanie, zszywanie, prasowanie, małych kwadracików.
Na zdjęciach dobrze widać stopkę do szycia patchworku.
Następnie kanapkowanie, czyli spinanie góry z ociepliną i spodnią tkaniną a następnie zszycie całości z miłym polarem Minky. Przed kanapkowaniem poobcinałam wszelkie niteczki.
Właściwie powinny być same trzy warstwy, przeszyte razem, ale nie mam wprawy i wiem, że spód by nie wyszedł tak jak należy. Dlatego dodałam polar.
Sprawdzone :)
Kiedy się już uporałam z szyciem lekkim, łatwym i przyjemnym, samo pikowanie nie było już takie proste.
Mimo, że się starałam, pikowałam po szwach, nie chciały się trzymać lini, szef mi uciekał, przy końcu całkiem od pionu sobie poszedł w inną stronę.
Trzeba było pruć, poprawiać, zszywać od nowa.
Nie wspomnę już o pokłutych paluchach :)
Kołderka chociaż, nie duża, wymiary ok.135cm x 110cm, sprawiła mały problem.
Tym bardziej podziwiam Osoby, które z większym projektem na zwykłej maszynie sobie dobrze radzą.
Ogólnie, jak na pierwszy raz byłam zadowolona, (mimo lekko krzywych szwów :) ) do czasu....aż kołderki nie wyprałam. Chciałam dobrze, a wyszło jak wyszło.
Czerwona tkanina zafarbowała.
Opadły mi ręce .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz